Nie pisałam ze 100 lat. A dokładnie 9,5 miesiąca. Mam ku temu dość obiektywne powody – którymi podzielę się z Wami niebawem – ale dziś będzie o tym, o czym mówią ostatnio wszystkie bezwęchowce. O AI, czyli Artificial Intelligence czyli o SI, czyli o Sztucznej Inteligencji.

Zupełnie mi się ten pomysł i ta nowa rzeczywistość nie podoba. To, że AI imituje bezwęchowce, a nawet je przewyższa swoimi możliwościami poznawczymi czy np. pamięcią, to zrozumiałe, ale żeby budować… cyberpsy AI? To już jest gruba przesada!

Do czego to zmierza? Co to ma dobrego wprowadzić? I jak to się na nas odbije?

Taki „cyberpies” niby przypomina żywego, ma cztery łapy, zbliżony do „oryginału” chód, ale… nic poza tym. Czy potrafi ukochać prawdziwą miłością swojego pana? Czy potrafi pomerdać ze szczęścia ogonem, albo cieszyć się słońcem i nowo wyrośniętą trawą? Pewnie jego funkcje ograniczają się wyłącznie do żałosnego szczekania wydawanego z chińskiego głośniczka i może „merdania” sztucznym ogonem w losowych sytuacjach.

Ale to nie wszystko. Otóż takiego robopsa bezwęchowce wyposażyli (i coraz bardziej udoskonalają) w sztuczną inteligencję (AI). Od teraz taki niby-pies (ni-wydra chciałoby się dopisać) będzie coraz bardziej inteligenty i inteligenty i jeszcze bardziej inteligenty… aż zatraci swoją psią naturę w duszy, a pozostanie jedynie psia forma (ciekawe co z jego węchem?). Totalnie przerażająca konstrukcja rodem z najgorszych, dystopijnych filmów fantasy.

Mój Bezwęchowiec mówi, żebym się nie przejmowała, że coś musi „pójść nie tak” (to znaczy „pójść tak” dla nas), że przyroda nie znosi pustki, że też nie cierpi jak coraz to nowsze i lepsze roboty imitują bezwęchowce i że to się musi skończyć konfrontacją tych dwóch światów…

Cóż… ja jestem gotowa. Jedno słowo, a już ja zadbam o te metalowe nóżki i wystające gdzieniegdzie kabelki.

Furia